Czy doczekaliśmy się własnego Kevina Garnetta? Jeremiah Wilson nie ukrywa, że były już zawodnik NBA był dla niego ogromną inspiracją. Zarówno w sylwetce, jak i w grze nowego podkoszowego MKS-u Dąbrowa Górnicza widać podobieństwa pomiędzy dwójką. Podczas wyjazdu do Słupska postanowiliśmy chwilę z Wilsonem porozmawiać.
Jesteś jednym z nowych graczy w MKS-ie, dlatego wielu fanów nie wie, co tak naprawdę wnosisz do drużyny z Dąbrowy…
Na pewno mogę być postrzegany jako nowy lider tej drużyny. Mam sporo doświadczenia, bo gram profesjonalnie od siedmiu lat. Pięć z nich spędziłem w Europie, a dwa w Ameryce Łacińskiej. Nauczyłem się zasad rządzących grą i do każdego systemu jestem w stanie wprowadzić wiele energii.
Jak adaptujesz się do stylu trenera Drażena Anzulovicia?
Jak na razie jest bardzo dobrze. Jestem tutaj dopiero od dwóch tygodni, ale powoli zaczynam się wdrażać i rozumieć zamysł trenera oraz jego oczekiwania. Sukcesy przyjdą, jeśli nadal będziemy ciężko pracować i trzymać się razem jako zespół.
Dopiero przyzwyczajasz się do życia w Dąbrowie. Jak ci idzie?
Całkiem nieźle, nie mam na co narzekać. Prawdę mówiąc żyłem już w tej okolicy wcześniej (Jeremiah grał przez jeden sezon w Ostrawie). Można powiedzieć, że w Czechach jest w miarę podobnie, do tego co tu zastałem. Z kolei Dąbrowa Górnicza bardzo mi się podoba. Pobyt tutaj sprawia mi sporo frajdy.
Widziałem, że oddajesz hołd Kevinowi Garnettowi. Posturą nawet go przypominasz. Czy to dla ciebie wzór do naśladowania?
Tak, jest jednym z moich ulubionych graczy. Podobnie jak ja także grał w Chicago przed rozpoczęciem zawodowej kariery. Uwielbiam to, w jaki sposób podchodził do koszykówki. Wkładał w to mnóstwo serca i mnóstwo pasji. Naprawdę go uwielbiam.
Rozmawiał Michał Kajzerek