Po „okienku reprezentacyjnym” zarówno MKS jak i Legia przystępowały do meczu 8. kolejki Energa Basket Ligi wypoczęte i gotowe do rywalizacji na najwyższym poziomie. Dąbrowscy kibice zgromadzeni w Hali Centrum oczekiwali emocjonującego widowiska i koszykarze obu ekip nie sprawili im zawodu.

Rzut sędziowski wygrał Martin Krampelj, lecz wynik otworzył celnym rzutem za 3 pkt. Ray McCallum. Pierwsze takty spotkania to dużo twardej, fizycznej gry po obu stronach parkietu. Po przeprowadzonym wzajemnym rozpoznaniu „w walce” mecz nabrał rumieńców. Gracze MKS koncentrowali się na rozbijaniu obrony rywala poprzez penetrację strefy podkoszowej, a legioniści starali się korzystać ze swojej przewagi fizycznej, dokładając rzuty zza linii 6,75 m. Już w pierwszej kwarcie rozgrywający MKS Joe Chealey pokazał, iż po kontuzji nie ma już śladu, a jego fizyczna dyspozycja pozwala mu na agresywną grę w kontakcie z rywalem. W końcówce pierwszej kwarty świetnie zaprezentował się Alonzo Verge, który trzykrotnie skutecznie penetrował pod koszem, co w połączeniu z dobrą obroną pozwoliło wypracować MKS przewagę po 10 min gry 22:16.

Drugą kwartę podobnie jak pierwszą odsłonę otworzył celną trójką  dobrze dysponowany Ray McCallum. Dość szybko odpowiedział mu równie skutecznie Patryk Wilk, a był to dopiero początek strzeleckich popisów obu drużyn. Kolejne celne rzuty trzypunktowe trafiali Łukasz Koszarek dla Legii oraz Martin Krampelj i Trevon Bluiett dla MKS. W II kwarcie przebudził się środkowy Legii Geoffrey Groselle, który tylko w tej części gry zdobył 10 pkt. Dobrą serię Amerykanina z polskim paszportem przerwał celnym rzutem 3 pkt. Jarosław Mokros, a MKS nie tracił kontroli nad przebiegiem meczu. Świetne zawody rozgrywał nasz środkowy Martin Krampelj, który był bardzo produktywny zarówno w ataku jak i obronie. Pierwsza połowa spotkania ostatecznie zakończyła się prowadzeniem MKS 48:40.

Po zmianie stron obie ekipy rozpoczęły z animuszem, lecz dość nieskutecznie. Niemoc strzelecką postanowił przełamać Martin Krampelj kolejnym rzutem zza linii 6,75 m. W dzisiejszym meczu Martin rzucał z dystansu niczym strzelec wyborowy – w całym meczu trafił  5 z 7 rzutów za 3 pkt. Podopieczni trenera Kamińskiego niejako zdeprymowani skuteczną grą dąbrowian nie potrafili złapać właściwego rytmu. Gospodarze z kolei raz po raz skutecznie kończyli swoje akcje zwiększając swoje prowadzenie do wartości dwucyfrowych (najwyższe prowadzenie w meczu MKS – 19 pkt.). Świetna postawa gospodarzy mocno pobudziła dąbrowską publikę, która żywiołowo dopingowała swoich ulubieńców. Legioniści w końcówce III kwarty podjęli jeszcze próbę zniwelowania strat, lecz MKS utrzymał prowadzenie 72:61.

Ostatnia kwarta rozpoczęła się od celnej trójki Bluietta, która spowodowała eksplozję radości na trybunach! Mimo wszystko goście nie zamierzali złożyć broni i oddać meczu bez walki. W walkę o poprawę bilansu Legii włączył się weteran koszykarskich parkietów Łukasz Koszarek, który próbował poderwać swoich kolegów z drużyny do odrabiania strat. Jednakże  podopieczni trenera Winnickiego niesieni dopingiem swoich kibiców, mocno uwierzyli w swoje umiejętności i nie zamierzali rezygnować ze sprawienia sensacji i ostatecznie pewnie zwyciężyli gości ze stolicy 93:76!

MKS Dąbrowa Górnicza – Legia Warszawa 93:76 (22:16; 26:24; 24:21; 21:15)

MKS Dąbrowa Górnicza: Martin Krampelj – 25 pkt., Alonzo Verge Jr. – 23 pkt., Trevon Bluiett – 21 pkt., Jarosław Mokros – 9 pkt., Joseph Chealey – 6 pkt., Patryk Wilk – 6 pkt., Kacper Radwański – 2 pkt., Wiktor Rajewicz – 1 pkt., Marcin Piechowicz – 0 pkt., Kacper Dziedzic – 0 pkt.

Legia Warszawa: Ray McCallum – 18 pkt., Geoffrey Groselle – 14 pkt., Łukasz Koszarek – 12 pkt., Janis Berzins – 10 pkt., Devyn Marble – 9 pkt., Travis Leslie – 7 pkt., Grzegorz Kulka – 2 pkt., Dariusz Wyka –2 pkt., Jakub Sadowski – 2 pkt., Grzegorz Kamiński – 0 pkt., Szymon Kołakowski – 0 pkt.