MKS przez większość meczu wysoko prowadził i wydawało się, że kontroluje wynik, jednak Anwil zaskoczył w końcówce i zniwelował wysoką przewagę. Szaleńcza pogoń gości nie przyniosła jednak rezultatu i w efekcie MKS wygrał 87:84.
Od pierwszych minut dąbrowianie starali się narzucić gościom swój styl gry, co przynosiło efekty. Anwil był na parkiecie zagubiony. Nie potrafił konstruować udanych akcji w ataku, a w defensywie popełniał błędy, który MKS co chwila wykorzystywał. Bardzo dobrze mecz rozpoczął M.J. Rhett, który w 4:30 minuty zdobył 11 z 16 punktów drużyny. Rosnąca przewaga od samego początku była też możliwa dzięki bardzo dobrej grze w obronie Marka Piechowicza. Kapitan MKS-u wyszedł w pierwszej piątce i zatrzymał Ivana Almeidę, a gospodarze zanotowali serię 15:0. Po wsadzie Jakuba Motylewskiego przewaga dąbrowian wynosiła 16 punktów.
Rezerwowy środkowy nie tylko dobrze zakończył pierwszą kwartę, ale pochwalić go należy również za początek drugiej części gry. Podobnie jak Motylewski, pozostali zawodnicy również utrzymywali dobry poziom, który pozwalał na wysokie prowadzenie. W ostatniej akcji pierwszej połowy równo z syreną końcową punkty zdobył Milivoje Mijović, dzięki czemu MKS schodził na przerwę z 18-punktową przewagą. Wynik ten nie był przypadkowy, tylko powstał z połączenia dobrej ofensywy (61% celnych rzutów z gry) oraz defensywy (10 strat Anwilu, tylko 1 punkt Ivana Almeidy do przerwy).
Druga połowa zaczęła się od serii 6-2 MKS-u, dzięki czemu po trafieniu Michała Nowakowskiego dąbrowianie wyszli na najwyższe w meczu, 22-punktowe prowadzenie. Pomimo że tempo meczu wyraźnie opadło, MKS kontrolował wydarzenia na parkiecie. Na krótki zryw Anwilu i serię gości 8:0, MKS natychmiastowo odpowiedział zdobyciem siedmiu punktów z rzędu.
Wydawało się, że nic nie będzie w stanie odebrać wygranej dąbrowian, jednak w czwartej kwarcie Anwil rzucił się do szaleńczego ataku. Jeszcze 6 minut przed końcem meczu gospodarze prowadzili osiemnastoma punktami, ale od tamtego fragmentu goście widocznie przeważali na boisku. MKS miał problem, aby odpowiedzieć na niskie ustawienie, które na parkiet wysłał Przemysław Frasunkiewicz. Obrona strefą w połączeniu z agresywną grą przełożyły się na 9 strat MKS-u, z czego aż 4 przechwyty zanotował Ivan Almeida. Włocławian prowadziło trio Ivan Almeida–Rotnei Clarke–Kyndall Dykes, które łącznie w IV kwarcie zdobyło 17 punktów, do czego dołożyło 7 przechwytów i 6 asyst. Ostatnie 6 minut meczu Anwil wygrał 21:6 i był krok od doprowadzenia do dogrywki, ale najważniejszego rzutu nie trafił niezwykle aktywny w drugiej połowie Almeida.
MKS Dąbrowa Górnicza – Anwil Włocławek 87:84 (31:18, 23:18, 18:17, 15:31)
MKS Dąbrowa Górnicza: Lee Moore 23, Andy Mazurczak 22, M.J. Rhett 19, Elijah Wilson 8, Jakub Motylewski 6, Milivoje Mijović 5, Michał Nowakowski 2, Vytenis Čižauskas 2, Marek Piechowicz 0, Michał Kroczak 0
Anwil Włocławek: Kyndall Dykes 21, Ivan Almeida 18, Rotnei Clarke 15, Artur Mielczarek 11, Krzysztof Sulima 7, Ivica Radić 7, Przemysław Zamojski 3, Wojciech Tomaszewski 2, Andrzej Pluta 0, Walerij Lichodiej 0