To był kolejny szalony mecz naszego zespołu w tym sezonie. Bydgoski teren nie jest łatwy do zdobycia, ale nam się to udało. Wygrana nad mocnym beniaminkiem była już czwartym triumfem w tym sezonie. Michał Dukowicz po spotkaniu w końcu mógł się uśmiechnąć i stwierdzić: jestem zadowolony.
– Trochę obawiałem się tego meczu, dlatego bardzo cieszę się ze zwycięstwa. Enea Astoria z trenerem Arturem Gronkiem jest groźna dla każdego w tej lidze – mówi Michał Dukowicz. Beniaminek zbudował naprawdę solidny zespół i być może po bilansie na razie tego nie widać, ale to naprawdę godny i mocny rywal.
Czy debiutujący Michael Fraser był tą postacią, która odmieniła MKS? – Nie wiem czy jedyną przyczyną było to, że dołączył do nas Mike, ale było to bardzo ważne. Jest doświadczonym zawodnikiem i było to widać na parkiecie. Wie jak się gra w koszykówkę – mówi Dukowicz. – Sprowadzenie Frasera nie było strzałem po omacku. Doskonale znaliśmy tego zawodnika i wiedzieliśmy, że niczego nie ryzykujemy.
MKS w końcu do meczu przystąpił z dwoma nominalnymi środkowymi, co w efekcie poprawiło defensywę i walkę na tablicach, gdzie MKS okazał się lepszy od Enea Astorii. – Brakowało nam zbiórki, która pozwalała otworzyć korytarz do atakowania – komentuje Dukowicz. – Wszystko zaczyna się od zbiórki. Wygrywając „deskę” napędzamy swój atak. W tym upatrujemy nasze szanse na zwycięstwa.
– Sama obecność Mike’a Frasera i Darrella Harrisa powoduje, że reszta zawodników jest spokojniejsza o pewne rzeczy. Wiedzą oni, że w obronie będą mieli pomoc „na picku”, że zabezpieczona jest walka o zbiórkę. W poprzednich meczach było różnie i musieliśmy pod koszem grać dwiema „czwórkami”. Bryce Douvier i Filip Put robili co mogli, ale przeciwko wyższym i silniejszym zawodnikom było im bardzo ciężko – dodaje nasz szkoleniowiec.
Teraz przed MKS-em bardzo trudny, domowy mecz ze ekipą Stelmetu Enea BC Zielona Góra. Ten pojedynek w hali Centrum już w najbliższą środę 13 listopada – początek o godzinie 19:00.