Doświadczony Michael Fraser dołączył do kadry naszego zespołu przed tygodniem. Zdążył już wystąpić w dwóch meczach i pokazać swoją wartość i przydatność. – Czuję się świetnie. Jestem pewny, że ta drużyna będzie groźna dla każdego – mówi.

Debiut Frasera przypadł na wygrany mecz w Bydgoszczy, gdzie MKS pokonał Enea Astorię 93:89. Drugi to walka z faworyzowanym Stelmetem Enea BC Zielona Góra. Doświadczony amerykański podkoszowy jest pełny optymizmu patrząc w przyszłość.

– Jestem nowy, ale widzę, że mamy zespół o dużym potencjale – mówi. – W składzie jest dużo młodych zawodników, którzy naprawdę potrafią grać w koszykówkę. Będziemy na pewno niebezpieczną drużyną.

„Big Mike” z marszu wszedł do zespołu. Nie ma żadnych zaległości, jeśli chodzi w formę fizyczną. Inaczej być jednak nie może – Kanadyjczyk jest bowiem trenerem personalnym. – Z racji tego, że jestem trenerem personalnym jestem w treningu nieustannie, dlatego o swoją formę fizyczną jestem spokojny. Tak naprawdę nie potrzebuję żadnego okresu przygotowawczego. Jestem w formie i wchodzę w trening bez problemu – wyjaśnia.

– Potrzebuję ich jednak trochę, żeby dokładnie poznać założenia taktyczne oraz „playbook”. Tutaj czas jest niezbędny, ale proces przebiega szybko – dodaje. Teraz tego czasu trochę będzie, bowiem następny mecz w Energa Basket Lidze MKS rozegra dopiero 24 listopada. Wtedy w Radomiu zmierzymy się z HydroTruckiem.

Jak sam przyznaje na podjęcie decyzji o podpisaniu kontraktu z MKS-em potrzebował kilku dni. Informacji o naszym klubie szukał m.in. u Dominica Artisa. – Znam się z nim od lat. W trakcie kariery rywalizowaliśmy ze sobą – przyznaje. – Na decyzję potrzebowałem kilka dni. Zrobiłem research. Musiałem sprawdzić jak wygląda klub wewnątrz i wszystko dookoła niego. Chciałem związać się z drużyną ambitną i walczącą, potrafiącą rywalizować. Gdy okazało się, że wszystko jest ok, złożyłem podpis pod kontraktem.