Dłuższa przerwa między meczami to doskonała okazja, żeby przepytać trenera o obecną sytuację w drużynie. Dowiedzieliśmy się m.in. jak wyglądają obecnie treningi, co zmieniło się w naszej drużynie od początku sezonu i skąd hasło „RAZEM”.

– Mamy aktualnie najdłuższą przerwę w trakcie sezonu, a przed nami bardzo ważne mecze. Jak wygląda obecnie sytuacja w drużynie pod względem treningów i atmosfery?

Alessandro Magro – Na pewno jestem zadowolony z atmosfery, którą obecnie mamy. Zawodnicy bardzo dobrze trenują, są skoncentrowani i czerpią przyjemność ze wspólnego trenowania i spędzania czasu. Jestem z tego powodu szczęśliwy. Oczywiście nie chce mówić o decyzjach FIBA na temat okienka reprezentacyjnego, ale uważam, że tak długa przerwa potrafi rozbić rytm meczowy. Nie mamy na to jednak wpływu, a każda z drużyn jest w takiej samej sytuacji. Z jednej strony jest nam przykro, że Andy nie pojechał na mecze kadry, a M.J. zdecydował się odmówić reprezentacji, ale z drugiej strony mamy pełny skład do treningów i przygotowania się do ostatniej prostej. Po kilku dniach wolnego zdecydowaliśmy się najpierw na treningi z trenerem przygotowania motorycznego, a następnie przeszliśmy do pracy nad techniką i taktyką, abyśmy byli w pełni gotowi na ostatnie pięć meczów sezonu zasadniczego.

– Co zmieniło się w naszej grze, że po serii porażek na początku sezonu, teraz walczymy o play-offy?

Alessandro Magro – Jest wiele powodów tej sytuacji. Jeszcze przed sezonem zdecydowaliśmy się, że rozpoczniemy sezon z czterema, a nie pięcioma zawodnikami zagranicznymi. Po bardzo udanym w mojej opinii przedsezonowym okresie przygotowawczym, kontuzji nabawił się Andy, przez co Lee był naszym jedynym rozgrywającym. Dodatkowo zaczęliśmy sezon od dziesięciu wyjazdów. Na pewno nie ułatwiło to ówczesnej walki o utrzymanie w lidze. Doskonale pamiętamy, co wydarzyło się później. Mieliśmy problem z koronawirusem, drużyna była na kwarantannie, po której musieliśmy rozegrać sporo meczów w małym odstępie czasowym, co nałożyło się z poważnymi kontuzjami. W tamtym momencie razem z prezesem zdecydowaliśmy, że musimy dokonać kilku zmian w składzie i m.in. za to chcę mu podziękować, ponieważ od samego początku sezonu był blisko nas i pomagał nam. Po tych ustaleniach podpisaliśmy Milivoje Mijovicia, Vytenisa Čižauskasa, a kilka tygodni później M.J. Rhetta. Jestem szczęśliwy, ponieważ nawet w gorszym okresie nie przestawaliśmy wierzyć w siebie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze. Walczyliśmy, ale brakowało postawienia kropki nad „i”. W końcu udało nam się osiągnąć kilka zwycięstw na wyjazdach, niektórych ważnych, jak na przykład mecz z Anwilem, czy Polskim Cukrem i przede wszystkim z Polpharmą. Następnie przyszła odwrotna sytuacja w porównaniu z początkiem sezonu, czyli seria meczów domowych, a zwycięstwa dały nam pewność siebie. Ciężko pracowaliśmy od samego początku sezonu, zmiany w trakcie sezonu pozwoliły nam poprawić nasze problemy np. grę w obronie i dzielenie się piłką w ataku. Cieszę się, że mamy praktycznie sześciu zawodników, którzy średnio notują dwucyfrowe zdobycze punktowe, jesteśmy w stanie dzielić się piłką. Jestem naprawdę szczęśliwy z tego, jak Vytenis Čižauskas, Andy Mazurczak i Lee Moore kreują grę drużyny, a wszyscy rozumieją swoją rolę w zespole. To jest droga, którą chcemy iść i są to główne aspekty, które zmieniły się w trakcie sezonu.

– Nie najlepiej zaczęliśmy ostatnie dwa mecze i do przerwy w nich przegrywaliśmy. Co było tego przyczyną?

Alessandro Magro – Uważam, że kwestie mentalne i psychiczne są zawsze ze sobą połączone. Mieliśmy serię dobrych meczów i zwycięstw, po których przyszły spotkania z Asseco Arką Gdynia i Polpharmą Starogard Gdański, czyli z drużynami z dołu tabeli. Jestem rozczarowany, ponieważ z drużyną z Gdyni przegraliśmy pierwszy mecz na wyjeździe, pomimo prowadzenia szesnastoma punktami i wiedzieliśmy, że Asseco Arka gra bardzo fizyczną koszykówką. Poziom naszej energii w jednym i drugim spotkaniu był niewystarczający, by móc rywalizować z drużyną, którą broni się przed spadkiem i walczy o przeżycie. W przerwie meczu domowego z Asseco Arką Gdynia skorygowaliśmy kilka rzeczy. Nie były to jednak kwestie techniczne, tylko nastawienie i energia. Czasami potrzebne jest takie uderzenie prosto w twarz, aby się obudzić. Nie uważam, że nie doceniliśmy rywala, ale po dobrej grze we wcześniejszych meczach byliśmy przekonaniu, że koniec końców i tak będziemy w stanie wygrać. Niestety ponownie przegraliśmy z Asseco Arką Gdynia i wydaje mi się, że na koniec sezonu, może to być bardzo bolesna porażka, w kontekście walki o fazę play-off. W meczu z Polpharmą było bardzo podobnie. Ostatni rzut Michała Nowakowskiego doprowadził do dogrywki, w której, szczerze mówiąc, graliśmy prawie perfekcyjnie. Jest to jednak coś, nad czym musi pracować. Przeciwnik za każdym razem jest inny, ale musimy potrafić go zrozumieć i nie możemy grać bez energii i pragnienia zwycięstwa.

– Skąd pomysł na to, by „RAZEM” było okrzykiem oraz hashtagiem drużyny. Dlaczego jest to tak istotne?

Alessandro Magro – Przed przybyciem do Polski starałem się dowiedzieć, jak to słowo brzmi po polsku i od samego początku było to hasło i hashtag drużyny. Uważam jednak, że „razem” nie jest tylko słowem. Jest ono w zasadzie dla mnie fundamentem, tego jak podchodzę do pracy i tego co chciałbym przekazać zawodnikom. W każdym sezonie, który ma być zwycięskim sezonem i sezonem, w którym zawodnicy osiągną sukces, musi być dzielenie się, a oczywiście dzielić się można tylko razem. Mówię tutaj m.in. o dzieleniu się piłką w ofensywie, dzieleniu się energią i wysiłkiem w obronie. Jak tylko mogę, naciskam na zawodników, by rozgrywali piłkę z jednej strony na drugą, by dzielili się piłką i za każdym razem szukali dodatkowych podań, by znajdować jak najlepsze pozycje, a rzuty były nie tylko dobre, ale wręcz świetne. Uważam, że wiem już, jaka jest polska liga i nie podoba mi się, że niektórzy zawodnicy przychodzą tutaj w celu zebrania kolejnych cyferek w statystykach, by móc pójść do innej drużyny. Jeśli chcesz być częścią projektu, który wygrywa, musisz wybrać zawodników, którzy chcą się rozwijać jako osoby. To nie jest tenis, albo pływanie. Musisz grać z kolegami z drużyny. Jest pięciu zawodników na parkiecie, siedmiu na ławce i tylko jeden kosz, dlatego uważam, że najlepszym sposobem na grę jest podawanie piłki i próba osiągnięcia czegoś razem. Oczywistą sprawą jest, że zawsze rywalizuje się również z kolegami z drużyny, ponieważ każdy ma swoje indywidualne cele, ale są też cele zespołu. Moim pomysłem na podejście do każdego z meczów jest wspólna walka, dużo energii, brak samolubnego myślenia. Takiego ducha drużyny właśnie potrzebujemy, jeśli chcemy być zwycięską drużyną.